niedziela, 22 sierpnia 2010

Co to się dzieje?

Brak mi czasu, zwyczajnie. Nie wiem, w co włożyć ręce. Kurs prawa jazdy zaczął się ośmiokrotnym zatrzymaniem pojazdu z powodu puszczania sprzęgła przez moją nieprzyzwyczajoną nogę. Jakoś udało mi się opanować stres i przywyknąć do znerwicowanej instruktorki. W środę druga jazda, tym razem dwie godziny.
I dla mnie drugi bieg to już za szybko :-)
Od 6 września znów szkoła. No i na projekcie nieźle nas załatwili, bo zajęcia pierwotnie miały odbywać się od 9:00 do 14:00... A tu co? Od 8:00 do 16:00, "bo się nie wyrobimy". Nijak do nich nie dociera, że na 15:30 mam już zajęcia w szkole, a przecież mieli się dostosować. Kolejny mankament to fakt, że moja instruktorka jeździ tylko do 16:00... Więc nie wiem, jak ja zdążę wyjeździć te 30 godzin. Mam mieć wszystko zdane do połowy grudnia. Czy oni myślą, że wszyscy jesteśmy na baterie?... Chyba ludzi coś ostro pogięło ostatnio.
Doszłam więc do wniosku, że z kursów będę wychodzić tak, żeby zdążyć do szkoły. Nie będę zawalać nauki tylko dlatego, że nie chciało się organizatorom kursu załatwić wszystkiego na czas. A z prawem jazdy jakoś się dogadam. Na szczęście nie tylko ja jestem w takiej sytuacji, więc całą gromadą pójdziemy domagać się swego.

No i jeszcze jedna sprawa mi ciąży, o której nie napiszę zbyt wiele, żeby nie zapeszyć. Już raz tak się stało...
Pojawiła się zatem pewna okazja, dla mnie to niejako spełnienie marzeń, ale i spore wyzwanie. Nie wiem jeszcze, jak to zrobię. Chciałabym, aby wszystko wypadło jak najlepiej. W sumie mam już pewne doświadczenie, tylko gorzej z czasem na zastanowienie. Chyba po prostu wskoczę na głęboką wodę. Co ma być, to będzie.
Więcej napiszę, jak już wszystko będzie gotowe :-) tymczasem życzcie mi powodzenia. Teraz ono bardzo mi się przyda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz